Wystawa ma być
opowieścią o artystach
walczących piórem
i czynem

Wacław Bojarski

(1921 — 1943)

Kolejnym, rzadko dziś wspominanym poetą-rycerzem, jest Wacław Bojarski, urodzony w Warszawie 30 października 1921 roku (ps. Jan Marzec,  Wojciech Wierzejski,  Marek Zalewski) – student konspiracyjnej polonistyki, utalentowany i niezwykle aktywny organizator życia kulturalnego podziemnej stolicy. Był drugim, po Onufrym Bronisławie Kopczyńskim, kompozytorze zamordowanym w kwietniu 1943 roku w obozie na Majdanku, redaktorem konspiracyjnego pisma „Sztuka i Naród”, wydawanego w okupowanej Warszawie od kwietnia 1942 roku do lipca 1944 roku. Onufry Bronisław Kopczyński był jednym z trzech bohaterów wystawy Warszawa Kopczyńskich, prezentowanej w Muzeum Literatury w roku 2016, przypomnijmy więc teraz o nim tylko w kilku słowach. Nazywany przez kolegów „Chopinem konspiracji”, imponował tym, że czytał partytury jak zwykłe książki, komponował i koncertował, znajdując przy tym czas na tworzenie odpowiedzialnej wizji państwa. Już jako dziewiętnastolatek, w roku 1935, opublikował swoje myśli w broszurze zatytułowanej Czyn użyteczny. Na łamach „Sztuki i Narodu” pozostawił m.in. tę oto konstatację: „Jest rzeczą niesłychanie charakterystyczną ,że wielcy artyści godzą się ze swym psychofizycznym związkiem z narodem”. Wacław Bojarski objął po nim stanowisko redaktora najważniejszego podziemnego pisma warszawskiej inteligencji. Przyciągał do siebie młodych ludzi błyskotliwym umysłem, pogodą ducha, zmysłem ironii. Obok działalności redakcyjnej, publicystycznej, organizował dyskusje, spotkania literacko-muzyczne, pisał partyzanckie piosenki (m.in. słynną O Natalio). Głęboka przyjaźń połączyła go z Andrzejem Trzebińskim, a u jej podłoża leżało porozumienie intelektualne i poczucie odpowiedzialności wobec narodowej wspólnoty.

„Choćby miał po nas przemaszerować chamski but kata, choćby wgniótł w ziemię nasze ciała, zniszczył, zgnoił, rozmazał, choćby zmienił naszą, jakże nędzną, broń w kupę złomu – to przecież dla przyszłych pokoleń będzie ten nasz krzyk nie zaspokojony, nie zadławiony, żarliwy – pragnieniem mocnego dobra. I choćby zawieść miało wszystko, to jedno zostanie po nas na pewno” – te słowa z artykułu Wacława Bojarskiego pt. Co po nas zostanie, pomieszczonego na łamach SiN-u (1943, nr 6) – mają wagę testamentu.

Ostatnią dla drugiego redaktora SiN-u manifestacją wewnętrznej wolności była tragicznie zakończona akcja złożenia wieńca z dedykacją „Geniuszowi Słowiańszczyzny – Rodacy” pod warszawskim pomnikiem Kopernika. Zainicjował i przeprowadził ją Wacław wraz z kolegami, Tadeuszem Gajcym i Zdzisławem Stroińskim. Rozpętała się strzelanina, w której wyniku Wacław odniósł rany, Zdzisław został uwięziony na Pawiaku, a jedynie Tadeusz wymknął się pogoni. Autor liryku Ranny różą zmarł po dwunastu dniach, 5 czerwca 1943 roku.
Śmierć poety rozpoczęła tragiczną legendę SiN-u, rodząc przeświadczenie, że wszyscy redaktorzy tego pisma muszą zginąć. Czas przyniósł potwierdzenie tych przeczuć. Kolejny redaktor, Andrzej Trzebiński, który przeżył swojego przyjaciela zaledwie o kilka miesięcy, tak o nim pisał na łamach pisma (SiN nr 9-10, lipiec–sierpień 1943 r.):

Kim byłeś? Autorem mocnych, pięknych liryków prozą, autorem sześciu wykończonych i dojrzałych jak owoce opowiadań, żywiołowym człowiekiem teatru, aktorem, reżyserem, dramaturgiem, znawcą i miłośnikiem Norwida (a obok tego Gałczyńskiego), drugim redaktorem SiN-u i publicystą z ogniem fanatyzmu, twórcą i wykonawcą znanych już dzisiaj piosenek Uderzenia, politykiem i żołnierzem, konspiratorem i kpiarzem. Kim byłeś, Drogi –? Twórcą najbujniejszego, jakie znam, życia.

Ocalałe utwory Wacława Bojarskiego ukazały się w zbiorze, noszącym tytuł jednego z opowiadań – Pożegnanie z mistrzem – dopiero w roku 1983.

 

sylwetki rycerzy