Rycerz Herbert
(1924 — 1998)
Rycerzem polskiej sprawy, obrońcą „niewidzialnego miasta”, nazwiemy także niewiele młodszego od autora Dziennika pisanego nocą, zaprzyjaźnionego z nim wybitnego poetę, Zbigniewa Herberta. Urodził się we Lwowie 29 października 1924 roku jako drugie dziecko Marii z domu Kaniak i Bolesława Herberta, prawnika, dyrektora banku. Pradziad Zbigniewa Herberta pochodził z Austrii, zaś jego wnuk, ojciec Zbigniewa, był polskim patriotą, legionistą i obrońcą Lwowa. W domu kultywowano humanistyczne tradycje polskiej inteligencji, prawo moralne, a historia i literatura były w nim obecne na co dzień. Wielką rolę w życiu chłopca odegrała, pochodząca z ormiańskiej rodziny, babka, Maria z Bałabanów, „Maria Doświadczona”, jak pisał po latach, poświęcając jej wiersz otwierający Epilog burzy – ostatni tom jego poezji. Wśród krajów europejskich Polska była szczególnym poligonem „Bożych igrzysk”. Zbigniew Herbert, jak wielu jego rówieśników, znalazł się w oku cyklonu, w centrum wojny, którą nazwał „czasem drugiej Apokalipsy”. Wojska hitlerowskie zaatakowały Polskę 1 września 1939 roku, zaś od 17 września, na skutek niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow, wschodnie tereny Polski były zalewane przez Armię Czerwoną. Wkrótce Lwów, wraz z południowo-wschodnimi terenami Polski, został wcielony do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Miasto zostało odebrane Poecie na zawsze. Po latach Herbert pisał w eseju Lekcja łaciny: „Pracowaliśmy w pocie czoła. Zbliżała się pora owocobrania: w następnym roku mieliśmy przejść do poezji Katullusa i Horacego. Ale wtedy wkroczyli barbarzyńcy”. Zbigniew Herbert przez całe życie pozostawał wierny heroicznej formacji pokolenia lat wojny i okupacji, czemu dawał wyraz zarówno w swojej poezji, jak i w publicznych wypowiedziach. Symboliczne Miasto było zarazem Lwowem, Troją, powstańczą Warszawą. Jednym z podstawowych wątków, powracających w różnych utworach Herberta, jest świadomość powtarzalności historycznych wydarzeń. W tym dialogu między dawnymi i nowymi laty Herbert wskazuje na podobieństwa ludzkich doświadczeń, a punktem odniesienia czyni człowieka, stojącego zawsze wobec tych samych wyzwań. Poeta, opisując czasy sobie współczesne, często sięga do dawno zapomnianych bitew, wygasłych cywilizacji. To poczucie łączności z minionymi pokoleniami uświadamia nam głęboki wymiar ludzkiej egzystencji i wagę podejmowanych wyborów. „Bez ustanku pracują we mnie ręce moich przodków” – ta myśl towarzyszy Poecie na wszystkich drogach życia, także w podróżach – pielgrzymkach do źródeł europejskiej kultury, których owocem były znakomite wiersze i eseje, tłumaczone na wiele języków. W roku 1992 ciężko chory Herbert powraca już na zawsze na „kamienne łono ojczyzny”. Zastana sytuacja społeczna i polityczna napełnia go niepokojem, któremu daje wyraz, ogłaszając artykuły publicystyczne na łamach „Tygodnika Solidarność”. Herbert wielokrotnie podkreślał potrzebę dekomunizacji, która oznaczałaby definitywne zamknięcie pewnego etapu historii. Pozostawał wierny zasadzie, aby „nie bratać się z silniejszym” i z jednakowym wyczuleniem reagować na „głos poniżonych i bitych”, dochodzący z wielu różnych stron. Z dręczącą go chorobą zmagał się heroicznie. „Wierzył zawsze, że przedmiotem poezji jest to, co robimy z naszym życiem, dlatego do końca walczył, a ten wysiłek go zabijał” – wspomina Al Alvarez. Już w Elegii na odejście z roku 1990 pojawia się zapowiedź pożegnania ze światem, słyszymy ją w tomie Rovigo, aż wreszcie wybrzmiewa krystalicznie czystą nutą w Epilogu burzy. Kiedy Poeta umierał, w nocy 28 lipca 1998 roku, nad Warszawą szalała burza.