Wystawa ma być
opowieścią o artystach
walczących piórem
i czynem

Władysław Sebyła

(1902 — 1940)

Kolejny bohater wystawy to, urodzony 6 lutego 1902 r. w Kłobucku syn nauczyciela, Władysław Sebyła, twórca niepospolity: poeta, malarz, muzyk. Jego postać odsyła nas do rzeczywistości przywoływanej dziś jednym złowieszczym słowem: Katyń. Był jedną z wielu tysięcy ofiar tej ludobójczej zbrodni, dokonanej na nieludzkiej ziemi – zginął w jednym z miejsc egzekucji polskich oficerów, pod Charkowem. Już w roku 1933, w mrocznym wierszu Pogrzebny, poeta antycypował swój tragiczny los:

W nieznanym zatonięty
przez ciemność pochłonięty
uniesiony wysoko
broczysz nocną posoką
płyniesz w nieznane strony
gdzieś będziesz pogrzebiony
gdzieś będziesz pochowany
w ziemi śniegiem usłanej
w ziemi mocno ubitej
w nocy niebem przykrytej
odczłowieczony.

Kilka lat później – w roku 1938 – Sebyła napisał słynny już dziś wiersz, zaczynający się od słów:

I znowu tupot nóg sołdackich
i grzmiących sotni gwizd kozackich
gwiaździsty nad Europą but
i mrowi się ludami wschód.

Zanim to wszystko się stało i los poety-żołnierza się dopełnił, Wladysław Sebyła dał się poznać jako człowiek i autor poważny, odpowiedzialny za czyny i słowa. Jako ochotnik, nie mając jeszcze wymaganych dwudziestu lat, walczył w powstaniu o polskość Śląska. Później jako twórca i redaktor wiązał się z kilkoma formacjami literackim – był m.in. redaktorem pisma „Kwadryga”. Nie można go wszakże ostatecznie przypisać do żadnej grupy czy ideologii. Jego żywiołem była poezja pojmowana jako „uparte przedzieranie się przez siebie, świat, rzeczywistość” w poszukiwaniu istoty życia.

W poemacie zatytułowanym Koncert egotyczny czytamy: „Dochodzić prawdy? Czy nie prostym czynem? Dotknięciem rzeczy”, zaś w Dialogu w ciemności jakby dopowiedzenie: „Ja jestem ciemna siła, która uderzając o rzecz błyska światłem. Jestem  w o l ą  dnia”.
Tak włączył się Władysław Sebyła w nurt Norwidowskiej myśli, gdzie, aby posłużyć się transpozycją słów wielkiego romantyka, piękno nigdy nie jest samo. Podejmując trudne zobowiązanie wkroczenia w rewers światła,  nie omijał ludzkich lęków, nie oszczędzał pozorów. W pragnieniu pokonywania mroków chaosu odważył się być człowiekiem pełnym, dojrzałym. W wizyjnym poemacie Młyny zapisał taki oto obraz:

Młyny szły bezszelestnie, zakopane w mroku
w szumie skrzydeł aniołów, lecących przez światy
i sypał się piach gwiezdny z daleka, z wysoka
na zalane czerwienią łopaty

Paradoksy historii. Pozbawiony agresji, subtelny intelektualista, pełen niechęci do jakichkolwiek wojskowych działań, został poddany młynom okrutnego czasu i zginął zamordowany przez sowieckich agresorów, wzięty wcześniej do niewoli jako podporucznik polskiego wojska. W liście do żony, Sabiny, datowanym na 28 sierpnia 1939 roku,  pozostawił ostatni ślad swego ziemskiego życia: „Kochana moja. Dostałem dziś o 18-tej kartę powołania. Nie mam sposobu, żeby Cię zawiadomić […]. Jadę dziś o północy, tam, gdzie to było powiedziane (…)”.
O tym poecie-żołnierzu także nie wspominano przez wiele lat.

sylwetki rycerzy